piątek, 26 lutego 2016


Piąteczek. Piątunio.

Dzień praktycznie idealny. Chodź rozpoczął się nie najlepiej. Wieczorem dostajemy paczkę ze śniadaniem, bo Pan Tamada powiedział, że japońskie śniadanie nam może nie smakować, dlatego każdemu daje paczuszkę ze "śniadaniem europejskim". Chyba nie był nigdy w Europie, bo rano zjadłam suszone ziemniaki z plastikowego pudełka. Były smaczne, ale chyba nie doczekam się chleba i kiełbasy...




Mieliśmy tylko jeden wykład, a potem pojechaliśmy na świętą górę Asama Yama. Na szczycie góry był kolejny kompleks świątynny, tym razem synkretyzm buddyzmu i shinto. Dlatego nie musieliśmy się kłaniać tyle razy. Najpierw byliśmy w muzeum, gdzie znajdują się skarby narodowe, m.in. jeden z najstarszych posągów bogini Amaterasu. Oprowadzał nas mnich. O taki o mnich.


Po wyjściu z muzeum musiał je zakluczyć i pójść za budynek włączyć security alarm. Bardzo śmiesznie wygląda mnich w tradycyjnych szatach włączający alarm i podłączający różne kabelki. Na terenie świątyni oprócz pawilonów był tak jakby drewniany cmentarz. Kupuje się kawałek deski i mnisi na niej zapisują imię zmarłego i modlitwę. Im większa deska, tym więcej kosztuje. 


Główny pawilon. W środku praktycznie cały ze złota i cały nieogrzewany. Oczywiście wchodzimy bez butów, dogi nam odmarzają, bo nie mamy tych super skarpet co mnich. Poza tym on musi przyjmować życie takim jakie jest i nie może narzekać. My możemy.


W Japonii już kwitną wiśnie. Jest ładnie.


W planach było pójście do tofuya, czyli do miejsca, gdzie serwują tofu. Byłam niepocieszona, bo po co jeść tofu jak można jeść mięso. Right? Bóstwa wysłuchały mojej prośby i po wycieczce w świątyni Tamada-san oznajmił, że jedziemy na tabehoudai - przez dwie godziny jesz ile chcesz, wybór ogromy. Nie wiedzieli, że jemy dużo. Zjadłam 2 tacki, kare raisu, sashimi i deser. Po takim obżarstwie wypada pójść na spacer. Tak też zrobiłyśmy. A później drzemka.


Po drzemce czas na ramen. Pierwszy w życiu, tani i najlepszy.  




 dzisiejszy dzień dostaje okejkę Rozesłańca.


2 komentarze: