czwartek, 25 lutego 2016


Czwatek.

Dzisiaj zwiedzialiśmy drugi kompleks świątynny Geku - czyli świątynia zewnętrzna. Od początku zapowiadało się lepiej niż wczoraj, bo Geku jest świątynią rolników, rybaków i zwykłych ludzi, a nie jak Naiku - świątynią rodziny cesarskiej. A jako że mi bliżej do rolnika (dzięki tato), to wiedziałam, że Kami sama z Geku mnie wysłucha. W każdym razie na to liczę. 
Sakurai Haruo Sensei to emerytowany profesor i chyba bardzo tęsknił za nauczaniem, bo jego wykłady były naprawdę świetne. Bardzo wakariyasui, czyli łatwe do zrozumienia i ciekawe.


Po wykładach, tradycyjnie, lunch. Dzisiaj jadłam niwatoriniku remon age, czyli kurczaka w sosie cytrynowym. Bardzo pyszny. Do tego tradycyjnie zupa miso, minisałatka i ryż, który jest najlepszy na świecie. Nie wiem jak to się dzieje, ale naprawdę nigdzie ryż nie smakuje tak wspaniale jak w Japonii. 

Po lunchu poszliśmy na autobus i tu śmieszna sprawa. Wsiadając do autobusu w Ise, bierzesz bilecik z numerkiem. Na bileciku jest numer przystanku na którym wsiadłeś, bo w zależności od tego jak długo jedziesz, cena jest inna. Potem wysiadając, idziesz do pana autobusiarza i oddajesz mu numerek i wrzucasz odliczoną kasę. Pan autobusiarz nawet nie patrzy czy się zgadza. Wszyscy tu sobie tutaj ufają, z autobusu wychodzą szybciutko i mają odliczony pieniądź. Wiecie, co by się działo w Polszy? Jakiś babun by się kłócił, że to nie ten numerek. Ktoś inny by szukał pieniędzy. Autobusy byłyby opóźnione o godzinę i wszyscy by się na siebie darli.


To ja przed bramą tori do Geku. Pogoda była piękna. Chłodno, ale miło chłodno. Co do temperatury, to naprawdę nie rozumiem tych Japończyków. W pomieszczeniach jest jakieś 25 stopni. Przecież w takich warunkach nie da się myśleć, od razu zasypiam, a potem oni się złoszczą (oczywiście w duchu), a to nie jest moja wina, bo jak można utrzymywać 25 stopni w pomieszczeniu? Na korytarzu nie ma ogrzewania, więc jest jakieś 8 stopni, tak samo w toaletach (!?!?!), ale na szczęście deska jest podgrzewana. 
Jak to możliwe, że w kraju Harmonii nie ma temperaturowej spójności, przejście z klasy do toalety to horror! Na samą myśl kurczą się wszystkie organy!!! Ot taka dygresja...


To ja. Bardzo zainteresowana.Robiłam notatki.


Kątem oka zobaczyłam, że Olga robi mi zdjęcie, więc pokazałam okejkę. Myślę, że to klasa-zdjęcie.


Kolejne ważne kamienie. Z kamieniami nie ma żartów. Chociaż... śmieszna historia: Sano Sensei opowiadał nam o co chodzi z tymi kamieniami. W pewnym momencie powiedział, że ludzie rzucają tam pieniądze i coś tam coś tam pawasupotto (czyt. pałasupotto). Za zrozumiałam pasupouto (czyt. pasupooto). I pytam koleżanek, dlaczego oni rzucają paszporty na te kamienie?! No więc oni nie rzucają paszportów, bo nie ma to żadnego sensu. Rzucają pieniądze, bo to POWER SPOT i oni chcą tę siłę od Kami Sama. Sznurki dokoła mają utrzymać siłę w jednym miejscu, bo słabo by było, gdyby ta wspaniała energia się rozproszyła. Żartowaliśmy potem: "dajcie mocniejsze sznurkiiiii, bo energia ucieka!". Sano Sensei się nie śmiał.  


Kłaniam się po raz kolejny podczas tego wyjazdu. Poprosiłam bóstwo o miłe rzeczy. Nie wiem czy wpisałam się w tendencje, chyba nie. Kiedyś można było prosić tylko o pokój w kraju i takie bzdety. Teraz można prosić o chłopaka, dziewczynę, piniążki. Bóstwo chyba się nie obrazi.


To ja znowu. Uśmiecham się, prawie. 



  Tak wygląda miasto Ise. Po raz pierwszy byliśmy dzisiaj w centrum. Szczerze mówiąc nic nadzwyczajnego. Natura, świątynie itp. piękna sprawa. Naprawdę! Ale samo miasto, małe i nudne. Nie ma żadnych obcokrajowców, oprócz nas. Patrzą na nas jak na przybyszów z kosmosu, szczególnie jak mówimy do nich po japońsku.


Ise shi eki. Stacja pociągowa. Nawet w takim małym mieście są pociągi, które funkcjonują podobnie jak metro, tylko nad ziemią. Ise ma mniej więcej tylu mieszkańców co Gorzów. I na tym kończą się podobieństwa. 


Środek pociągu. Wygląda jak samolot w biznes klasie. Są podnóżki i wielkie fotele. Można leżeć. Jechałyśmy nim zaledwie 2 minuty, bo tyle zajmuje przejazd z naszej stacji do centrum. Domyślam się, że z ostatniej stacji do centrum jest jakieś 10 min, a komfort jest taki że...  nie wiem, naprawdę nie wiem!


Pozdrowionka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz